Relacja z wyjazdu na Ukrainę w trakcie którego odwiedziliśmy Świdowiec oraz gipsowe jaskinie na Podolu.
Na krótki czterodniowy wypad na Ukrainę wybraliśmy się w przededniu wejścia Polski do Unii Europejskiej czyli 30.04.2004 roku. Nie mieliśmy sztywnego planu więc wyjazd „ułożył” się sam na miejscu. Poruszaliśmy się trzydziestoletnim busem marki Mercedes który zyskał pieszczotliwy przydomek „busian”. Zdjęcia są autorstwa Pawła M. Ponieważ sam bym tego lepiej nie opisał zacytuje tu sprawozdanie Michała umieszczone na stronie Speleoklubu Bielsko-Biała:
1. Paweł Kudłacz – kierownik i specjalista od kontaktów z tubylcami
2. Robert Skoczylas – główny szofer, od czasu do czasu fotograf starć granicznych
3. Patrycja Skoczylas – ozdoba wyjazdu
4. Paweł Miśkiewicz – zastępca szofera, w wolnych chwilach narzeczony ozdoby wyjazdu
5. Michał Smoter – entuzjasta tylniego siedzenia w busie, degustator zawartości bagażu podręcznego.30 kwiecień
Wyjeżdżamy z Bielska o 18-tej, o północy stajemy na przejściu w Krakowcu gdzie zastaje nas świt. W międzyczasie zostajemy potraktowani z buta oraz zmuszeni do zakupu ubezpieczenia na wypadek porwania przez zielone ludziki. Robert rzuca miejscowym wyzwanie: „a ty znajesz szto eto Alpenverein?”….1 maj
Przebijamy się do Lwowa, skąd zabieramy znajomych i przemieszczamy się w Karpaty. W Jasini ładujemy się na pakę maszyny o wdzięcznej nazwie „Ural”, która dostarcza nam emocji w czasie klasycznej jazdy bez trzymanki po górskich drogach Świdowca. Docieramy do turbazy Dragobrat pod Bliźnicą gdzie rozbijamy namioty i przy wesołym ognisku zacieśniamy więzy przyjaźni polsko-ukraińskiej. Na następny dzień wspólnie planujemy dziki spływ Czeremoszem.
2 maj
Rano stwierdzamy totalny brak sił u gospodarzy spowodowany niefortunną koniunkcją planet, w związku z tym zmieniamy plany i postanawiamy uderzyć na Podole, gdzie mamy nadzieję na jaskiniowe wrażenia w gipsowych grotach. Ponownie załapujemy się na terenowy zjazd miejscowym sprzętem, tym razem doświadczamy lewitacji. Po przeciwnej stronie wozu widzę rozpłaszczonych na ściankach i suficie współpasażerów oraz przelatujące ruchem swobodnym nasze plecaki.
Wieczorem dojeżdżamy do kampingu pod Jaskinią Kryształową, gdzie spotykamy tutejszych grotołazów i speleo-rodaków z centralnej Polski. Wchodzimy na szybko do Kryształowej, po czym dzięki spontanicznie nawiązanemu kontaktowi przemieszczamy się pod Jaskinię Optymistyczną. Prowadzą nas po niej jej opiekunowie i pierwsi eksploratorzy, jesteśmy zachwyceni pięknem podziemnych form gipsu… Na uwagę zasługuje informacja, iż aktualna długość jaskini wzrosła do 218 km (w 2015- 240,5 km).
3 maj
Dziękujemy gospodarzom za możliwość zobaczenia jaskini i zostajemy pocieszeni, że zobaczyliśmy jedyne 3% wszystkiego:-) W serdecznej atmosferze żegnamy się i przemieszczamy pod Jaskinię Werteby.
Docieramy do Podhajców, gdzie jak legenda głosi mieszka gościu który kuje nagrobki a wolnych chwilach zbiera stare niemieckie motocykle. Na miejscu stwierdzamy, że jedyną atrakcją miasteczka jest cmentarz z wieloma starymi, polskimi nagrobkami oraz sklepik z piwem. Na pocieszenie kupujemy sprzęgło do Łady. Tego dnia dojeżdżamy na przejście graniczne w Krościenku.
4 maj
Zapuszczamy korzenie w kolejce na granicy. Podobno staliśmy lajtowo, bo tylko 6 godzin… Mamy chyba fuksa do przygód, bo kiedy jesteśmy już przed szlabanem Ukraińscy kierowcy trochę się wkurzyli i zablokowali przejście. Robert chcąc załągodzić sytuację robi wszystkim grupowe zdjęcie pozowane, po czym szybkim krokiem chowa się w busie ciesząc się ze zdjęcia i zachowanego skalpu…..:-) Po drodze sprawdzamy stan wody nad Soliną oraz odwiedzamy szkołę katów w Bieczu:-) Wieczorem w znakomitych humorach docieramy do domu. „
Disqus Comments